Smuttynose – Baltic Porter 9%ABV
Cena: 22zł
Temperatura
serwowania: od ok. 10°C
Kolor: Po prostu brunatny. Nie ma co
chwalić, nie ma co ganić.
Piana: Ciężka do zbudowania. To co udało mi się wykrzesać opadło właściwie do zera z prędkością i sykiem których nie powstydziłaby się Coca-Cola. Śladów na ściankach szkła nie stwierdziłem.
Zapach: Przede wszystkim doskonała mieszanka kawy oraz czekolady (wcale nie takie gorzkie kakao). Sporo nut suszonych oraz ciemnych owoców (jagody, porzeczki). Im bardziej ogrzewałem piwo tym wyraźniejsza stawała się nuta dymna. Alkohol ukryty po mistrzowsku.
Smak: Klasyka stylu. Wszelkie pożądane w porterach ciemne smaczki obecne. Na uwagę zasługuje jednak absolutnie genialny balans pomiędzy nimi. Żadna z cech nie dominuje pozostałych wysuwając się na pierwszy plan. Goryczka jedynie kontrująca w odpowiedni sposób pełnię piwa. Aftertaste obłędnie długi, rzekłbym, że deserowo-rozgrzewający.
Wysycenie: Beznadziejnie niskie – tu Amerykanie mogli się nieco bardziej postarać. Myślę, że przyjęli założenia zbliżone do RISu, a szkoda.
Opakowanie: Dość klasyczna stylistyka etykiety. Informacji na temat parametrów mało, więc pocieszeniem musi być brantowany kapselek.
Komentarz: Pomimo, że piwo jest naprawdę świetne tak wysycenie jak i piana mocno kuleją. Na szczęście najważniejsza część czyli smak i aromat nie zawodzą w najmniejszym stopniu. Nie chciałbym pogrążać poniektórych polskich porterów, lecz Smuttynose w najmniejszym stopniu nie wymaga leżakowania w piwniczce czekając na swoją kolej.
Piana: Ciężka do zbudowania. To co udało mi się wykrzesać opadło właściwie do zera z prędkością i sykiem których nie powstydziłaby się Coca-Cola. Śladów na ściankach szkła nie stwierdziłem.
Zapach: Przede wszystkim doskonała mieszanka kawy oraz czekolady (wcale nie takie gorzkie kakao). Sporo nut suszonych oraz ciemnych owoców (jagody, porzeczki). Im bardziej ogrzewałem piwo tym wyraźniejsza stawała się nuta dymna. Alkohol ukryty po mistrzowsku.
Smak: Klasyka stylu. Wszelkie pożądane w porterach ciemne smaczki obecne. Na uwagę zasługuje jednak absolutnie genialny balans pomiędzy nimi. Żadna z cech nie dominuje pozostałych wysuwając się na pierwszy plan. Goryczka jedynie kontrująca w odpowiedni sposób pełnię piwa. Aftertaste obłędnie długi, rzekłbym, że deserowo-rozgrzewający.
Wysycenie: Beznadziejnie niskie – tu Amerykanie mogli się nieco bardziej postarać. Myślę, że przyjęli założenia zbliżone do RISu, a szkoda.
Opakowanie: Dość klasyczna stylistyka etykiety. Informacji na temat parametrów mało, więc pocieszeniem musi być brantowany kapselek.
Komentarz: Pomimo, że piwo jest naprawdę świetne tak wysycenie jak i piana mocno kuleją. Na szczęście najważniejsza część czyli smak i aromat nie zawodzą w najmniejszym stopniu. Nie chciałbym pogrążać poniektórych polskich porterów, lecz Smuttynose w najmniejszym stopniu nie wymaga leżakowania w piwniczce czekając na swoją kolej.
Jeszcze jedna
kwestia. To piwo doskonale pokazuje wszelkim BJCP nazi, że interpretacje
porterów i stoutów są niejednokrotnie na tyle bliskie smakowo, iż
pijąc w ciemno w żadnym wypadku nie jesteśmy w stanie stwierdzić jak dane piwo
zaklasyfikować. Dziękuję za uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz