Jest to kooperacyjny Imperial Stout z
dodatkiem drewna cedrowego oraz czarnego pieprzu.
9%ABV Cena: ok. 35zł |
W szkle
piwo okazuje się być nieprzejrzyście czarne, nie brudzi przy tym jednak ścianek
w sposób typowy dla najmocniejszych RISów. Piana choć wymuszona, utrzymuje się
całkiem długo, pozostawia po sobie masę ciemnobeżowych koronek.
Nie
czekając dłużej przechodzę do aromatu, gdyż jest on nie tylko ciekawy, lecz
przede wszystkim niesamowicie intensywny. Jak trafnie określił to jeden z
użytkowników Ratebeera, piwo pachnie po prostu nowiuteńkim humidorem. Potężna
drzewność wpadająca niemal w kadzidło może przyprawić o zawrót głowy. Daleko w
tle majaczą nuty gorzkiego kakao oraz kojarząca mi się z kardamonem przyprawowość.
Brak alkoholu – aby mógł się przez to przebić musiałoby go być pewnie
dwukrotnie więcej.
Smak nie
rozczarowuje w najmniejszym stopniu. Drewno, taniny, garbniki oraz latakia -
jeśli ktoś kiedyś miał przyjemność ćmić ten tytoń, to z pewnością wie o czym
mówię. Sama baza wydaje się być zaskakująco lekka i pijalna. Balans jest
zdecydowanie przesunięty w wytrawno-gorzką stronę, jednak nie jednoznacznie za
sprawą chmielu (zastosowane odmiany to: Citra, Centennial, Chinook, East Kent
Goldings oraz Herkules). Wysycenie jak na styl określiłbym mianem średniego,
podobnie jak stopień rozgrzewania alkoholu w przełyku.
Przeciekawe
piwo. Z jednej strony delikatna szczypta zapowiadanego pieprzu, z drugiej zaś
potężny cios cedrową belą – przed otworzeniem spodziewałem się zupełnie odwrotnej
sytuacji. Z początku ta agresywność daje się we znaki. Z czasem jednak – a
uwierzcie mi, że butelka Xiquic wystarczy na ponad godzinę – staje się coraz
bardziej intrygująca i przyjemna. Podsumowując: w kategorii RISa daleko poza
moim osobistym TOP20, jednak jako ciekawe piwo z nietypowymi dodatkami wypada
naprawdę wyśmienicie. Warto zrobić sobie raz na jakiś czas taką odskocznię od typowych interpretacji, nawet jeśli reprezentują absolutną czołówkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz