Ot po prostu RIS. Siedzibą browaru jest dom w którym urodził się Verdi, stąd nazwa nawiązująca do wielkiego kompozytora.

8,2%ABV Cena: 26zł (330ml)

Z wyglądu jest klasyka – w mym szerokim szkle piwo jest po prostu nieprzejrzyście czarnym. Kompletną porażką jest piana (szczególnie biorąc pod uwagę niski woltaż). Nawet lanie z kilkudziesięciu centymetrów nie jest w stanie wymusić niczego sensownego. Koronek także brak.

Pierwsze niuchnięcia przywodzą mi na myśl skojarzenia porterowe. W piwie dominuje słodka, kandyzowana wiśnia. Dopiero po chwili do głosu dochodzi mleczna czekolada oraz cień paloności. W tle subtelne nuty mokrego tytoniu.

Gładkość smaku mnie wręcz zaskoczyła. Oatmeal czy Milk Stout to jest? Kremowa czekolada, lekki karmel, masło orzechowe i biszkopty. Całość może nie ekstremalnie intensywna, lecz z pewnością przyjemna. Brak tu jednak jakiejkolwiek imperialności, jest delikatnie, rzekłbym FESowo.

Kolejny raz Włosi serwują piwo uładzone do granic możliwości. Ot taki baby RIS. Muszę się jednak przyznać, że chyba po raz pierwszy w życiu mi to posmakowało. Po prostu fajna przeciwwaga dla odjechanych dodatków czy pozycji alkoholowo masakrujących wątrobę. Dajcie mi tylko wersję Barrel Aged (Whiskey Black Jack), a będę wniebowzięty.