Imperialny, owsiany Milk Stout z dodatkiem wanilii i ziaren kakaowca.

9%ABV Cena: 27zł (330ml)

Wyglądem niczego specjalnego piwo nie prezentuje – ot klasyczna, niemalże czarna barwa oraz beżowa, niezbyt trwała, acz pozostawiająca sporo śladów na ściankach szklanki piana.

Aromat zdecydowanie słodki, pralinowy odrobinę kwaśny od słodów palonych. Wanilia właściwie niewyczuwalny, całkiem wyraźne za to procenty. Przetrzymanie w piwniczce blisko rok jak widać piwu zbytnio w tym aspekcie nie pomogło.

Agresja pojawia się także w smaku. Całość smakuje mniej więcej jak gorzkie czekoladki z nadzieniem alkoholowym. Wanilina pochodząca z dodatku, nie zaś wprost z beczki jak zwykle jest dużo delikatniejsza i mniej ciekawa. Największym minusem jest chyba jednak bardzo lekkie body – od Milk Stoutu o takiej mocy wymagam zdecydowanie więcej.

Hinterland okazał się po prostu średniakiem. Brak balansu i szorstkość niejednego Imperialnego Stoutu o dużo wyższym woltażu ciężko nie zaliczyć jako wady. Intensywność dodatków również pozostawia wiele do życzenia. Jeśli macie go w piwnicy pomyślcie czy otwierać, czy też potrzymać kolejny rok, dwa.