Mocarne Barleywine z ciekawymi dodatkami: kawą w postaci coldbrew oraz syropem klonowym z Ontario. Całość leżakowana w beczkach po Bourbonie. Dodam jeszcze, iż właściwie jest to Single Hop Chinook.

11,4%ABV 80IBU Cena: 25zł (473ml)

Zacznijmy standardowo od barwy – piwo przypomina klasyczne, angielskie interpretacje stylu, jest ciemno miedziane, właściwie wpadające już w jasną czerwień, a przy tym idealnie klarowne. Piana w odcieniu écru, wymaga dość mocnego wymuszenia, w ciągu kilku minut redukuje się do milimetrowej warstewki.

Zapachów co niemiara. Nuty skórki chlebowej, kwaskowego pumpernikla, prażonego słodu, mocno owocowej kawy rodem z Etiopii, minimalna żywiczność czy też odrobina miodu gryczanego. Alkohol nadzwyczaj subtelny, umiejętnie wkomponowany i nie rażący nawet po całkowitym ogrzaniu.

Smak prezentuje się bardzo podobnie. Pojawiło się sporo owocowego suszu oraz konfiturowych słodko-kwaśnych wiśni. Doszukałem się także delikatnych nut herbacianych oraz drzewnych tanin. Potężna słodycz kontrowana jest ciekawą ziemistością, a także minimalnie rozgrzewającymi procentami. Całość nadzwyczaj złożona, otwierająca się wraz z podnoszeniem temperatury oraz natlenieniem.

Bardzo ciekawe, niby klasyczne, lecz wzbogacone o nietypowe dodatki Barleywine. Złożoność wszystkich nut, ich ewolucja w trakcie degustacji oraz spora moc czyni zeń, nieco wbrew samej nazwie wręcz wzorcowy przykład „nightcap” – bogatego, ciężkiego piwa sączonego przy kominku tuż przed snem.