Bez większych dywagacji – RIS, leżakowany w beczkach po Bourbonie.

24,1°blg 11,2%ABV 33EBU Cena: 24zł (330ml)

Już po zdjęciu widać, że piwu odrobinę brakuje barwą do kompletnie smolistych przedstawicieli stylu. Nadrabia za to pianą – może niezbyt obfitą, lecz prześwietnie lepką, towarzyszącą niemalże do samego końca niespiesznej degustacji.

Nie spodziewałem się zaskoczeń w aromacie. Bourbon zazwyczaj pomimo swej intensywności jest mocno przewidywalny. Tu natomiast typowa wanilina usadowiła się dopiero na drugim jak nie trzecim planie. Prym natomiast wiodą słodkie, kandyzowane wiśnie. Nie zabrakło im otoczki, czyli deserowej, ciemnej czekolady. Procenty delikatne, odpowiednio postarzone w stronę utlenionej, brązowawej już Cherry.

W smaku już mamy potęgę słodkiej, gęstej i wręcz obezwładniającej wanilii burbońskiej. Akompaniuje jej nieco proszkowe kakao, suszone owoce oraz mokre, zbutwiałe drewno. Brak nut palonych, czy też dymno-popiołowych. Całość obłędnie miękka i zdradliwie pijalna.

99/90 według RateBeer… co Wam to mówi? Mi, że będzie pewnie spoko, ale urwania dupska też nie będzie. I tu staromodne „zdziwko”. M&M BBA to wypas. Prześwietnie ułożone, sporo oferujące, klasyka gatunku w śmiesznej cenie. Ok, są pozycje w palecie holenderskiego browaru bardziej porywające, lecz czy na pewno tak poprawne? Ja dziś czuję się sędzią 😉