Coś czego dawno nie było czyli „owocówka” – tym razem malinowa.

5,7%ABV Cena: 17zł (330ml)

Po barwie zdecydowanie widać dodatek owoców – w przewężeniu nieco „kompotowo”, w górnej części szklanki jednak głęboka czerwień. Pomimo idealnej klarowności w toni zawieszone są pojedyncze farfocle przypominające cząstki malin. Jasna biel piany została delikatnie przełamana cukierkowym różem.

Aromat bez dwóch zdań wyraźnie malinowy. Pomimo, iż pachnie zaskakująco słodko, jest całkiem naturalny, rześki i lekki. W tle odrobina zbożowości kojarzącej się z owsem oraz nuta surowego ciasta. Brak chmielu, brak alkoholu – „Janusze” będą rozczarowani.

W smaku już zdecydowanie więcej „piwa w piwie”. Poza nieco kompotową, ale jednak w sumie fajną owocowością pojawia się trochę ziołowości, słodu i landrynek. Najbardziej intryguje mnie sam posmak – odrobinę cierpki, ziemisty, a nawet delikatnie ściągający (możliwe, że to zasługa pestek których malinom przecież nie brakuje).

Pozytywne, choć z pewnością nie wybitne piwo. Minusem jest jednak brak kontry kwaskowej oraz ogólna lekka sztuczność. Nadal jednak efekt orzeźwienia i lekkości stoi na wysokim poziomie doskonale gasząc pragnienie nie tylko w upalne dni.