Ot kolejne zestawienie kilku polskich „barel ejdży”.

Pracownia Piwa – Baltic Pooka Whiskey BA

20°blg 7,9%ABV Cena: 25zł (330ml)
Niby porterowo, a jednak trochę RISowo – w snifterze prezentuje się całkowicie czaro. Orzechowa niczym na cappuccino piana tworzy ładny krążek i przyzwoicie lepi się do szkła.
W aromacie sporo pralin, kakao, owocowego suszu oraz oczywiście beczki. Nie jest ona na szczęście przesadzona, lecz subtelnie dopełnia całości nutami waniliny, marcepanu oraz mokrego drewna.
Smak zaskakująco wręcz kawowy, czekoladowy, zdecydowanie wytrawny. Kontrująca go krótka słodycz wydaje się pochodzić od beczki (wanilia, kokos). Również jej piwo zawdzięcza ujawniające się po ogrzaniu nuty minimalnie dymnej whisky oraz nieco ziemisty posmak.
Naprawdę świetna pozycja. Przypuszczam, że już baza była niezła. Leżakowanie świetnie oddało charakter irlandzkiego trunku, nie przytłaczając sobą nazbyt samego piwa. Czego chcieć więcej? No może wersji Imperial…

Jan Olbracht – Kord Whiskey BA

26°blg 12%ABV Cena: 38zł (750ml)
Wersja 2016
Kolor miedziany, niemalże czerwonawy, opalizujący. Piana kremowa, szybko redukująca się do małego krążka, pozostawiająca pojedyncze koronki na ściankach.
W aromacie sporo owoców – tych suszonych jak i świeżych. Sporo także pieczonego jabłka. Beczka wniosła nieco słodkiej waniliny. Wraz z ogrzaniem wychodzi ziemistość oraz kokos.
Naczytałem się, że piwo miało tendencje do kwaśnienia z czasem. Zdecydowanie nie wystąpiło ono w moim egzemplarzu. Jest solidna pełnia, nieco karmelu, rodzynki i miód, zaś całość wieńczy idealnie tu pasująca kropla alkoholu.
Bardzo udany przedstawiciel stylu. Można chcieć nieco większego wpływu leżakowania w beczce, lecz ten mógłby negatywnie odbić się na harmonii poszczególnych składowych i obniżyć całkiem niezłą jak na tę moc pijalność. Jednak nawet z nią duża butla wystarczy jednej osobie na cały wieczór.

26°blg 12%ABV Cena: 20zł (330ml)
Wersja 2017
Zdecydowanie ciemniejsza miedź, brunatna, pod światło mieniąca się rubinowymi przebłyskami oraz jasnobeżowa, dość niska lecz zaskakująco na ten woltaż trwała i lepka piana to nie często spotykane cechy Quadów (w tym przypadku Quintów).
Aromat to połączenie genialnych nut suszonych owoców (rodzynki, figi, żurawina) z subtelną dymnością beczki oraz mokrym drewnem.
Smak nie odstaje jakościowo. Sporo miodu, orzechów, owocowego suszu, ziemistości oraz waniliny. Całość nadzwyczaj bogata i pełna, a przy tym umiejętnie skontrowana szlachetnym alkoholem. Beczka subtelna, nie dominująca, acz w przeciwieństwie do zasłyszanych opinii jak najbardziej obecna.
Chociaż zawsze darzyłem sporym uczuciem wszelakie piwa belgijskie to przyznać rację muszę tym, którzy twierdzą, że zazwyczaj nie oferują one wrażeń przynależnych choćby stylom jak Barleywine czy Imperial Stout. W przypadku Korda jest jednak inaczej – to prześwietny przedstawiciel połączenia tradycji z „nowofalowym” leżakowaniem, wybitnie degustacyjny, acz przyjazny cenowo. Jozefik – chapeau bas!

Stu Mostów – WRCLW Rye RIS Bourbon BA 2016

23°blg 10,2%ABV 62IBU Cena: 18zł (330ml)
Barwa typowo RISowa, całkowicie czarna. Ciężka do wytworzenia z powodu niskiego wysycenia piana utrzymuje się kilkanaście minut w postaci milimetrowej warstewki.
Piwo pachnie oczywiście przede wszystkim beczką. Jack Daniel’s wniósł słodką, ciężką wanilinę. Sporo także kwaśnej owocowości przypominającej niedojrzałe wiśnie i żurawinę. Całość jest jednak zdecydowanie deserowa.
W smaku mamy już drewna co nie miara. Poza nim znalazło się miejsca dla deserowej czekolady, migdałów, mlecznego kakao i kokosa. Pomimo stosunkowo głębokiego odfermentowania szlachetne procenty udało się świetnie zamaskować.
Bardzo dobry przykład klasycznego Barrel Aged w świetnej cenie. Ekipa Stu Mostów udowadnia, że potrafi zrobić nie tylko świetne kwachy (ART8 i 9) ale równie dobrze radzi sobie w kategorii Imperial Stout.

Artezan – Samiec Alfa 2016 Bourbon BA

28°blg 11,5%ABV Cena: 55zł (500ml)
Piwo nalewa się należycie gęste, kompletnie nieprzejrzyście czarne. Ciężka za sprawą bardzo niskiego wysycenia piana tworzy cienki krążek, ten zaś utrzymuje się długo, pozostawiając drobny lacing.
W aromacie pierwszoplanowa beczka, na szczęście nie nachalna. Dość słodka wanilina, nuty mokrego drewna oraz nieco zaskakująca dymność o torfowym charakterze (piję ten rozlew drugi raz, lecz za pierwszym się jej nie doszukałem). W tle solidna baza – deserowa czekolada, likierowe wiśnie i szczypta popiołu. Alkohol subtelny nawet po pełnym ogrzaniu.
Smak jak i sama faktura niesamowicie gładki i okrągły. Mnóstwo akcentów paloności, pumpernikla, suszonych owoców oraz oczywiście samego drewna. Procenty lekko rozgrzewają przełyk – to dobrze, stanowią bowiem świetną kontrę dla potężnego ciała.
Bezapelacyjnie najlepszy polski Imperial Stout. Baza zgrywa się idealnie z beczką tworząc nadzwyczaj udane połączenie. Niczego w nim nie brakuje, a co chyba jeszcze istotniejsze niczego nie jest zbyt wiele. Naprawdę ciężko się odnieść do poprzedniej wersji, a degustując nawet obie trzeba wziąć pod uwagę, że mamy „świeżynkę” i „leżaka”, lecz wbrew niektórym opiniom uważam, że Samiec z nową warką nie zatracił nic a nic ze swej wyśmienitej jakości.