Imperialny Stout z… opłatą pocztową? Wybaczcie kiepski jestem z holenderskiego, a tłumacz google niestety nie ułatwia sprawy.

9,1%ABV 62EBU Cena: 13zł (330ml)

Barwa bliższa Porterom niż Stoutom – ciemna, lecz nie czarna, pod światło wręcz ciemnorubinowa niczym w mocnym Bocku. Piana niska, drobna i całkiem trwała gdyż w postaci kilkumilimetrowego krążka towarzyszyła mi do końca degustacji.

W aromacie otrzymujemy jedno z przyjemniejszych dla mnie połączeń – czarna, odrobinę kwaskowa kawa oraz nieco ogniskowego popiołu. Nie brak także czekolady oraz nut ciemnych owoców leśnych.

Smak przywitał mnie sporą wytrawnością. W połączeniu z wyraźną kwaśnością pochodzącą od palonych słodów daje to lekko szorstki efekt. Brak tu pełni, gładkości oraz jakiegokolwiek wyklejania za które tak się przecież ceni RISy. Dobrze, że chociaż ukryto alkohol, gdyż w połączeniu z nim byłoby naprawdę miernie.

No cóż, tym razem obyło się bez szału. Bloedbroeder nie jest złym Stoutem, również u nas w kraju rodzime browary niejednokrotnie wypuszczały tego typu piwa na porównywalnym poziomie. Osobiście jednak spodziewałem się ciut wyższego poziomu i po cichu liczyłem na pozytywne zaskoczenie. Może kolejnym razem się uda…