Imperial Stout z dodatkiem gorzkich migdałów i wiśni odmiany Amorena, leżakowany w beczce wraz z kolejną porcją owoców – tym razem malin.

14%ABV Cena: jakieś 30zł, dostałem jako prezent (330ml)

Jak przystało na styl barwa jest niemalże całkowicie czarna, choć nie kompletnie nieprzejrzysta – przy krawędzi szkła występują dobrze widoczne ciemnorubinowe refleksy. Piana właściwie nie istnieje – ciemnobrązowe koronki rozpływają się w nicość zanim doliczymy do dziesięciu.

Aromat to likierowy mix wiśni oraz malin. Całość została skropiona ciemną, lecz nie gorzką czekoladą. Obecne są także subtelne migdały. Co ciekawe procenty nie gryzą w nos nawet po całkowitym ogrzaniu.

W smaku jest już nieco charakterniej. Pierwszy łyk przywiódł mi na myśl uwielbianą w gimnazjalnej młodości kartonikową nalewkę wiśnia-czekolada. Po dwóch kolejnych okazało się jednak, że jest lepiej. Nuty wiśni i malin przeplatają się wzajemnie, słodycz kontruje delikatna kwaskowość, zaś finisz wieńczą płatki migdałowe, lekka ziemistość oraz szczypta mokrego drewna. Jakiekolwiek rozgrzanie przełyku przy 14%? Nie stwierdziłem.

Interesująca wariacja na temat stylu. Ciekawi mnie ekstrakt początkowy piwa, bo przy 14% alkohol jest świetnie zamaskowany a całość wyraźnie słodka. Dodatek owoców mocno nadaje charakter piwu, reszta zaś wprowadza niuanse trafiające jedynie w podniebienia już zaawansowanych beergeeków (czy jak kto woli alkoholików). Tak czy inaczej piwo zdecydowanie warte spróbowania.