Kooperacyjny Imperial Stout z dodatkiem laktozy, malin, ziaren kakaowca i wanilii.

27°blg 11%ABV Cena: 35zł (500ml)

W Stout Glass całkowita, smolista czerń przynależna RISom o tak wysokim ekstrakcie. Beżowa piana utrzymuje się kilkanaście minut, pozostawia po sobie całkiem ładny i lepki jak na ten woltaż lacing.

Prym w aromacie wiodą maliny – całkiem świeże i kwaskowe. Nuty kakao, czekolady i szczypta paloności na dużo dalszym planie. Alkohol świetnie ukryty – nie ujawnia się nawet po całkowitym ogrzaniu piwa.

W smaku udało się już przemycić nieco więcej bazy. Ciemne słody w połączeniu z laktozą i ziarnami kakaowca dały mocny efekt mlecznej czekolady. Pojawia się także krótkotrwała szczypta popiołu i wytrawnej waniliny. Całość wieńczy powracająca w jeszcze intensywniejszym wydaniu malina – tym razem jednak zdecydowanie bardziej deserowo konfiturowa. Rozgrzewanie przełyku naprawdę minimalne.

Piłem już parę Imperial Stoutów z dodatkiem malin. Właściwie za każdym razem owoce niesamowicie zdominowały potężną bazę. Nie inaczej jest z „ciasteczkiem”. Samo gęste body, jak i pozostałe dodatki mocno giną przy wszechobecnych malinach. Jest jednak jeden wyraźny tego plus, a mianowicie obłędna wręcz pijalność. Kolejne łyki bierze się mniej więcej tak szybko jak podczas picia dobrego India Pale Ale, i choć finalnie okazuje się to nadzwyczaj zdradliwe, to nie sposób przyznać kunsztu i talentu należnego twórcom tegoż piwa.