Imperial Stout warzony z dodatkiem ziaren kakaowca, wanilii, kawy i papryczek chili, leżakowany w beczkach po Whiskey (Heaven Hill). #32 w swoim stylu według RateBeer.

13%ABV Cena: 50zł (355ml)

Wyglądem piwo zdecydowanie zasługuje na RISową czołówkę – jest po prostu czarne niczym smoła, zaś piana brązowa jak ciemny burley. Oczywiście o jej trwałości nie ma mowy, podobnież jak o lacingu.

Ciemną moc czuć wyraźnie w aromacie. Paloność jest wręcz wszechobecna. Nie brakuje także ciemnej, deserowej czekolady, kakao, pralin i przypalonego karmelu. Beczka przyjemna, acz subtelna – wniosła delikatną dymność oraz wielowymiarową drzewność. Procenty może i obecne, ale jakże szlachetne.

Smak nie ustępuje temu co wyniuchałem w najmniejszym stopniu. Jest niesamowicie czekoladowo i kawowo, lecz wcale nie nazbyt słodko. Oleistą fakturę doskonale kontruje charakterna goryczka pochodząca tak ze słodów palonych, jak i alkoholu. Odbeczkowe mokre drewno, wanilina, tytoń i taniny zwielokrotniają ilość doznań smakowych. After wyraźnie rozgrzewający (chili), przyprawowy (goździk, gałka) i cudowanie długi.

Piwo wielkie pod każdym względem. Może i nieco szorstkie, lecz w nadzwyczaj przyjemny sposób. Nie wymagam całkowitego zakamuflowania i ułożenia procentów od RISów tej mocy. Wręcz przeciwnie – lubię nacieszyć się przyjemnym alkoholem, docenić pewien chropowaty styl (papryczki). Możecie poleżakować go kolejne kilka lat lub spożyć już teraz w tej nieuładzonej, acz przeciekawej formie.