Jest to golden ale określone przez browar mianem “hoppy”, warzone z dodatkiem Earl Grey.

3,6%ABV Cena: 12zł (330ml)

Piwo minimalnie opalizujące o idealnie złotej barwie. Piana zaskakująca puszysta, zwiewna, niestety przy tym dość nietrwała – w połowie degustacji została po niej jedynie obrączka.

Już pierwsze niuchnięcie ujawnia dodatek herbaty. Nie jest to jednak nuta nachalna, przeciwnie wręcz, bardzo subtelna. W połączeniu z wyraźnie chmielowym profilem cytrusów daje bardzo rześki efekt.

W smaku już tak kolorowo niestety nie jest. Głównie za sprawą dominującej zbożowości. Łodyga, siano czy co tam jeszcze właściwie nie pozwala przebić się reszcie smaczków. Ot rzeczywiście taki nieciekawy Golden Ale. Plusem jednak jest zaskakująca jak na ten ekstrakt treściwość.

Piwo okazało się małym rozczarowaniem. Poziom Sirena zawsze był według mnie co najmniej poprawny. Tu po świetnym aromacie spodziewałem się jeszcze fajniejszego smaku. Ten jednak okazał się niewypałem. No cóż, to chyba po prostu dowód na to, iż mniejsze lub większe porażki zdarzają się nawet najlepszym browarom.