Imperial Porter warzony z dodatkiem kawy, kakao oraz wanilii, leżakowany w beczkach po Bourbonie przez 6 miesięcy.

11,4%ABV Cena: 34zł (375ml)

Barwa bliższa RISom niż typowym Porterom, ewidentnie pozostawia ciemnobrązowe ślady na ściankach. Drobnopęcherzykowa, zbita i niewiarygodnie trwała piana to nieczęsty widok w tego typu mocarzach – jednym słowem bomba.

W aromacie mamy potężne uderzenie niesamowicie wręcz gorzkiego kakao. Wrażenie to jednak nie trwa długo, gdyż po chwili na pierwszy plan bezpardonowo wkracza słodka wanilia, dodatkowo podbita nutami kokosowymi (Bounty). Paloność oraz jakiekolwiek procenty zostały zredukowane niemalże do zera.

To co już wyraźnie zapowiedział aromat znalazło pełne odwzorowanie w smaku – mamy do czynienia po prostu z waniliowo-kokosowym shejkiem (z przewaga kokosa). Znalazło się także miejsce dla owocowej kwaskowości (zupełnie nie kojarzącej się z palonym słodem), mokrego drewna i mlecznej czekolady. Całość lekko rozgrzewająca, lecz nadal przy tym aksamitna i obłędnie gładka.

Nie mam już właściwie nic do dodania – piwo jest najzwyczajniej wyśmienite. Jednakże przez cała degustację miałem wrażenie, że beczka w której leżakowało nie przechowywała wcześniej Bourbonu, lecz Koniak. Nic w tym jednak negatywnego. Tak czy inaczej zdecydowanie polecam, szczególnie przy tak korzystnej cenie.