Nowozelandzkie India Pale Ale (chyba nieco z gatunku Session). Cieszy przydatny chcącym odtworzyć piwo pełny skład – słody: lager, wiedeński, gladiator, chmiele: Pacific Jade, Nelson Sauvin, Southern Cross i Motueka, drożdże to US-05.

5,7%ABV 57IBU Cena: 11zł (330ml)

Swoim wyglądem piwo nie zaskakuje – ot klasyczna barwa starego złota oraz mocna opalizacja jak w większości chmielonych na zimno IPA’s. Idealnie biała, drobna piana utrzymuje się w postaci półcentymetrowego kożuszka przez jakiś kwadrans.

W aromacie sporo owoców. Białe winogrona i agrest to najprawdopodobniej zasługa Nelsona, limonka i cytryna pochodzi od Southern Cross i Pacific Jade, zaś słodkie owoce tropikalne wśród których zdecydowanie dominuje mango to efekt chmielenia Motueka. Całość jest bardzo rześka, odpowiednio lekka, pozbawiona zbędnych tu nut karmelu czy zbożowości.

Smak przywitał mnie zaskakującą wręcz cytrusowością kojarzącą się z dodatkiem owocowego zestu. Goryczka swym poziomem zdecydowanie bardziej przypomina zwykłe Pale Ale, jest też trochę nazbyt ziołowa. Doszukałem się także lekkiego utlenienia – na szczęście nie psuje pozytywnego odbioru całości.

Całkiem fajny „orzeźwiacz”. Niby pije się błyskawicznie, lecz jest też nad czym poniuchać i podumać. Drobne wady w zupełności do pominięcia, szczególnie biorąc pod uwagę śmieszna cenę puszeczki. Zdecydowanie jedno z ciekawszych „daily beer” na jakie trafiłem.