RateBeer klasyfikuje to piwo jako Saison. Bliżej stanu faktycznego jest jednak sam browar opisując je jako wersję Imperial India tegoż stylu gdyż do chmielenia użyto typowo amerykańskich odmian – Columbus, Chinook, Cascade.
7,5%ABV Cena: 16,50zł (500ml)
Ciemnopomarańczową barwo piwo rzeczywiście przypomina swych belgijskich odpowiedników. W toni dostrzec można jednak sporo drobinek, najprawdopodobniej pochodzenia chmielowego. Bujna piana niestety okazałą się być nader nietrwałą. Po kilku minutach pozostawiła masę lepkich pajęczynek na ściankach, sama zaś zredukowała się do mizernego krążka.
Nie brak jednak wszelakich nut aromatycznych do których przyzwyczaiły mnie wszelakie Saisony. Przyprawowość, lekka ziemistość i rustykalna zbożowość. Chmielenie zaskoczyło mnie swą delikatnością – przejawia się głównie w postaci subtelnej cytryny.
W smaku mamy właściwie kontynuację. Brzoskwiniowa owocowość, szczypta pieprzu oraz kojarząca się z żytem ziemistość. Całość dobrze spasowana i nadzwyczaj lekka. Nielekki woltaż ujawnia się dopiero po chwili, solidnie rozgrzewając przełyk.
Pewnie większość z Was wie, że nie gustuję w mocnych Saisonach. Zdecydowanie bliższe memu sercu są pozycje ekstremalnie lekkie, bardziej uzasadnione w historycznego punktu widzenia oraz swej funkcji czyli napoju gaszącego pragnienie przy pracy. Kooperacyjny Aligator jednak pomimo swej zdradliwej mocy nadal w odbiorze jest relatywnie rześki, a to chyba najlepsza możliwa rekomendacja.