Clock – Sarah 24blg 8,5%ABV 100IBU

Cena: ok. 16zł
Temperatura serwowania: ok. 15°C

Kolor: Nieco przypomina brunatną barwę Pepsi leczy wydaje się, że jest minimalnie ciemniej. Raczej klarowne.
Piana: Tu spotkał mnie nie lada zawód. Piana nie istnieje po prostu wcale. Lacing podobnie – żaden.
Zapach: Tutaj również szału nie ma. Główne nuty to kwaśność oraz popiołowość (nie ta przyjemna za którą przepadam). W tle lekka kawowość. W ślepym teście prawdopodobnie obstawiałbym Dry Stout zamiast RISu.
Smak: No tu jest na szczęście nieco lepiej. Pojawia się solidna kawa oraz nie tak gorzka jak chciałbym czekolada. Do tego solidna dawka kakao. Słody palone dały nieco taninowy efekt (ściąganie). Całość jest zaskakująco lekka w odbiorze jak na tak wysoki ekstrakt a alkohol praktycznie nie daje znać o sobie.
Wysycenie: Kompletnie zerowe – już wiem skąd brak piany. Także brak CO2 obwiniałbym o nijakość aromatów.
Opakowanie: Coś już mruczałem na blogu na temat świetnej szaty graficznej etykiet Clocka? To tym razem powiem, że to najlepsza ich etykieta – po prostu świetna. Jak zwykle mnóstwo informacji na kontrze. Kapsel golas.
Komentarz: Nieco jestem rozczarowany. Może to dlatego, że darzę Clocka jakimś dziwnym kredytem zaufania. Niestety piwna rewolucja idzie Czechom jak po grudzie. Pomimo tego jestem dobrej myśli. Kilka lat temu tak u nich jak i u nas ze świecą można było szukać rzemieślników warzących coś poza pilsem czy eurolagerem. Dziś dzieje się znacznie więcej. Może za kilka lat będzie mi dane skosztować czegoś absolutnie genialnego. A może szybciej?