Potężne Barleywine tym razem w wersji o nieco niższym woltażu, lecz leżakowane w beczkach po Rioji (hiszpańskie wino z północnego regionu o tej samej nazwie).

30blg 11,9%ABV 30 EBU Cena: 25zł (330ml)

Ciemna miedź wpadająca niemal w rozwodnioną krew. Spora opalizacja, której nie nazwałbym jednak zmętnieniem. Niska piana oczywiście ulega brutalnemu alkoholowi opadając przy tym do cienkiego krążka. W tej postaci jednak towarzyszyła mi długo, bardzo długo.

Po aromacie spodziewałem się najwięcej. A składają się nań dwie najistotniejsze cechy. Pierwszą jest potężna, miodowo-deserowa słodowość cechująca angielskie interpretacje stylu. Drugą zaś genialna owocowość pochodząca prawdopodobnie głównie od beczki. Czego my tu nie mamy – wiśnie, porzeczki, aronie i żurawinę. Całość w przyjemnie kwaskowym wydaniu. O dziwo przebija się tu także minimalnie ziołowa chmielowość (zastosowano Columbus oraz Saaz). Procenty może i wyczuwalne, ale szlachetności odmówić im nie sposób.

Po tak dobrym wstępie bez obaw jadę więc ze smakiem. Na myśl przychodzą wyłącznie pozytywne określenia. Beczka lekko zdominowała bazę, która jednocześnie zdążyła się pięknie ułożyć podczas leżakowania. Nadal wyraźna owocowość ma tu jednak zdecydowanie łagodniejszy charakter. Sporo także nut piwnicznych oraz mokrego, zbutwiałego wręcz drewna które przyzwoicie kontrują wyklejającą usta pełnię. Wysycenia niemalże brak, zaś nie należący przecież do lekkich alkohol objawia się dopiero pod koniec degustacji.

Piw ciekawych mamy pod dostatkiem. Nie zawsze jednak ciekawe znaczy dobre, a dobremu może sporo brakować do genialnego. Tu bezsprzecznie mam do czynienia z piwem idealnym, wielkim, klasy światowej – wybierzcie co wolicie. Małą butelczyna wystarczy na ponad godzinną degustację obfitującą w mnóstwo przemiłych doznań. W świetle powyższego ciężko nie zwrócić uwagi na śmiesznie niską w stosunku do jakości cenę.