Russian Imperial Stout chmielony Saazem i Columbusem, leżakowany w dębowych beczkach po Jim Beam Kentucky Bourbon.

24°blg 10,7%ABV 102EBU Cena: 27zł (330ml)

Po przelaniu do szkła oczom ukazuje się oczywiście klasycznie czarny kolor – tu nie sposób się do czegokolwiek przyczepić. Szkoda natomiast samej piany, która pomimo ciemnobrązowej niczym ciasto brownie barwy znika tak szybko, że nie sposób uwiecznić jej na zdjęciu.

O dziwo piwo wcale nie pachnie głównie beczką. Pierwszoplanowe nuty to likierowe wiśnie i śliwki. Sporo także kwaskowej paloności, popiołu i przypalonego karmelu. Drewno na samym końcu – mokre, nieco przybutwiałe i taniczne. Procenty obecne w przyjemny, jakby trochę utleniony sposób.

Po wnikliwym wąchaniu smak już nie zaskakuje. Jest dość wytrawnie jak na podane parametry. Nie brakuje owocowego suszu w którym słodycz rodzynek i fig przeplata się z kwaskowymi nutami żurawiny i wiśni. Paloność mocno stonowana, choć daleko w tle majaczy ogniskowy popiół. Spodziewanej waniliny, tudzież kokosa dosłownie jak na lekarstwo.

Mocne odstępstwo od tego z czym zazwyczaj wiąże się leżakowanie w beczce po Bourbonie. Przede wszystkim brak tu drewnianej potęgi – Jim Beam usadowił się na trzecim, jak nie czwartym planie. Całość zaś z powodu swej mocnej owocowości wyraźnie skręca w stronę imperialnych porterów. Pozycja zdecydowanie bardziej „nightcupowa”, niż deserowa.