Imperialny Stout leżakowany w beczkach po stosunkowo łagodnej Whisky rodem z Islay.

23°blg 10,5%ABV 90EBU Cena: 18zł (330ml)

Piwo jest właściwie wzorcem smoliście czarnej barwy w RISach. Pomimo tego patrząc pod światło można dostrzec bardzo dobrą klarowność oraz ciemno rubinowe przebłyski tuż przy krawędzi szklanki. Piana drobna, utrzymująca siew postaci krążka właściwie całą degustację.

Aromat z jednej strony owocowy (borówki, jeżyny, śliwki), z drugiej zaś wyraźnie palony, odrobinę popiołowy. Beczka właściwie nie wniosła wędzonki, można za to doszukać się bardzo subtelnej waniliny oraz butwiejącego drewna. Całość lekko alkoholowa, nieco szorstka, z pewnością charakterna.

Pomimo wysokiego ekstraktu początkowego smak wcale nie prezentuje się nazbyt słodko. Solidna dawka ciemnych słodów wnoszących kwaskowość, w połączeniu z owocowością oraz lekkim rozgrzewaniem stanowi mocną kontrę dla ciężkiej bazy. Pomimo tego wpływ beczki okazał się nadzwyczaj słaby – szczypta kokosa oraz ziołowości to właściwie wszystko co udało mi się odkryć.

Jak to zwykle bywa Holendrzy wypuścili piwo bardzo solidne, lecz nie urywające niczego (no oczywiście poza genialną serią „White Label”). Sporo tu smaczków typowych dla mocnych Stoutów, jednak do pełni szczęścia zabrakło mi bogatszej pełni oraz konkretniejszych doznań wynikających z leżakowania w drewnie. Pomimo tego muszę przyznać, że w tej kategorii cenowej ciężko narzekać – Black & Tan jest zdecydowanie wart zakupu.