Tytułem wstępu:
Bruichladdich to jedna z destylarni szkockiej single malt whisky na słynnej już wyspie Islay.

23°blg 10%ABV 71EBU Cena: 19zł

Z wyglądu po prostu typowy RIS o całkowicie czarnej, niemalże smolistej barwie. Pozytywnie zaskakuje piana – jest obłędnie gładka i kremowa, niemalże jak w piwach serwowanych na azocie zamiast CO2.

Aromat mnie nieco zaskoczył. Oczywiście na pierwszym planie znalazła się kawa. Nie spodziewałem się jednak, że będzie tak wyraźnie kwaskowa ze sporą domieszką popiołu. Daleko w tle majaczą owoce leśne, mokre drewno oraz szlachetny alkohol.

Dość podobnie jest w smaku. Co prawda samo odczucie w ustach jest przecudowne gładkie i kremowe, nie brak jednak bardzo gorzkiego kakao, mocno palonej kawy i tego co akurat lubię czyli fajkowej popielniczki. Procenty delikatne, ciut rozgrzewające, z pewnością jednak nie wskazujące na tak wysoki woltaż.

Z pewnością jest to świetny Coffee Stout. Fakt jest jednak taki, że to najsłabsze jak do tej pory piwo z serii White Label jakie miałem okazję pić. A jest tak głównie za sprawą znikomego wpływu leżakowania w beczce. Ja niestety oczekuję czegoś więcej niż drzewne nuty na ledwie wyczuwalnym poziomie. Nie zrozumcie mnie jednak źle – to naprawdę solidna pozycja.