8,9%ABV Cena: ok. 4,5$
Kolor: Jeśli to ma być czerń, to zdecydowanie lipna. Bardziej przypomina Coca-Colę.
Piana: Jak doskonale widać po zdjęciu jest okrutnie mizerna. Także jej lepkość nie odznacza się niczym nadzwyczajnym – bardzo niechętnie osiada na ściankach szkła.
Zapach: No nie jest dobrze. Główny motyw to skórka zielonego jabłka (aldehyd?). Wędzoność bardzo dymna, retronosowa. Na pochwałę za to zasługuje całkowite ukrycie alkoholu.
Smak: Tutaj odrobina gorzkiej czekolady została zestawiona z popiołem. O dziwo całość robi wrażenie wodnistości – ot taka woda zlana znad petów. Poza tym właściwie nic się nie dzieje – zrobić tak płaski Smoked Porter to wyzwanie nawet dla największych browarnianych nieudaczników.
Wysycenie: Zdecydowanie zbyt wysokie, szczypiące – jeszcze podbija odczucie lekkości piwa.
Opakowanie: Stylistyka etykiety oraz kapselek typowe dla browaru.
Komentarz: Po notach 97/98 na Retebeer można było spodziewać się zdecydowanie więcej. Według mnie butelka niemal na pewno była wadliwa. No cóż, może w kolejnym życiu uda mi się trafić na wybitny egzemplarz. Trzymajcie więc za to kciuki.