Jak sama nazwa mówi jest to podwójne IPA z dodatkiem żyta w zasypie. Do chmielenia użyto odmian Citra, Simcoe oraz Cascade.

8,5%ABV 90IBU Cena: 16zł (330ml)

Ciemnozłoty, niemalże pomarańczowy kolorek oraz mnóstwo chmielowych drobinek unoszących się w toni to pierwsze co rzuciło mi się w oczy. Spora piana utrzymuje się niemal przez całą degustacje ładnie przy tym oblepiając ścianki gęstymi koronkami.

Aromat oczywiście chmielowy. Dominują ciężkie nuty żywicy (moje ulubione!), gorzki grejpfrut oraz bardzo subtelna ziemistość, prawdopodobnie pochodząca od żyta. Procenty przepięknie zakamuflowane – nawet po ogrzaniu nie zwracają na siebie uwagi.

Pierwszy łyk i już wiem, że goryczka jest spora. Na szczęście nie zalega w nieprzyjemny sposób i już po kilkunastu sekundach chce się poczuć ją ponownie. W smaku można doszukać się nie tylko lekkich cytrusów ale także całej masy owoców tropikalnych. Całość pomimo wysokiej pełni jest nadzwyczaj pijalna.

Więcej niż poprawne DIPA. Co prawda niczego nie ma prawa nam urwać, lecz prezentuje naprawdę poprawny poziom, którego życzył bym niejednemu browarowi. Kees staje się pomału dla mnie wyznacznikiem w stylu „orgazmu może i nie będzie, ale na pewno się nie rozczaruję”.