Oba piwa to kwachy leżakowane odpowiednio w beczkach po czerwonym i białym winie. Obie wersje dodatkowo otrzymały dodatek winogron (również zgodny z „kolorem”).
Ich woltaż to 8,8%ABV, zaś cena: 45zł (375ml)
Red Wine w odróżnieniu od White charakteryzuje się nie słomkową, lecz bursztynową, klarowną barwą. Oba piwa właściwie nie posiadają jakiejkolwiek piany jak i lacingu.
Aromat Red to głównie szorstka, lekko agresywna octowość. Dopiero na dalszym planie usadowiły się biszkoptowe ciasteczka oraz kwaśne, niedojrzałe winogrona. W wersji White dominuje natomiast słoma, kwaskowość, lekki skunks oraz kukurydza, co w połączeniu przypomina szampan.
Zapowiadany już w aromacie wersji czerwonej ocet znalazł miejsce także w smaku. Na szczęście szybko przemija przechodząc z słodycz dojrzałych owoców. Nie brak drzewnych, minimalnie ściągających tanin oraz utrzymującej się jeszcze długo po przełknięciu stajni. Białe okazało się dużo łagodniejsze, stonowane, a przy tym wcale nie mniej złożone. Ciut piwnicznej skóry przyjemnie połączyło się ze słodyczą spotykaną już po łupką grona, która na finiszu przechodziła w łagodną kwasowość. W piwach właściwie nie można się doszukać procentów, przy ich całkiem wysokiej zawartości zachowują świetną pijalność.
Obie wersje okazały się niezwykle ciekawe. Czerwone wino nadało zdecydowanie bardziej chropowatego charakteru, białe zaś jedynie lekkich niuansów które odpowiednio doceni jedynie osoba już nieco obyta z piwami leżakowanymi w drewnie. Z pewnością jednak stwierdzić mogę, że piwa te były warte tak jednoczesnego porównania, jak i swej ceny.