Jak łatwo się można domyślić już po nazwie mamy do czynienia z Coffee Stoutem. Dodatkowo w składzie doszukałem się laktozy – spodziewam się zatem czegoś w lekko mlecznym stylu.

6%ABV Cena: 17zł (330ml)

Barwą jednak piwo zdecydowanie bardziej przypomina nieprzejrzyście czarne espresso. Przepiękna, orzechowo-beżowa piana utrzymuje się aż do ostatniego łyku degustacji, przy czym przepięknie oblepia ścianki szklanki gęstymi koronkami.

Aromat to oczywiście potężny kawowy kopniak. Nie jest jednak w najmniejszym stopniu monotonny, gdyż występuje tu także spora owocowość (borówka, jeżyna, malina) oraz czekoladowy shake rodem z MC’s.

Jeszcze bardziej zachwyca smak. Mamy tu niemało owocowej kwasowości, pozostawiającego suchość w ustach kakao i laktozowej pełni, zaś na finiszu szczyptę ogniskowego popiołu. Całość smakuje niczym wypasione coldbrew. Chyba nie muszę dodawać, że nie pojawił się ani cień alkoholu? No tak, to oczywiste.

Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że Kaffestout to piwo kompletne. Niczego mu nie brakuje, żadnej ze składowych nie jest zbyt wiele. Po prostu pozycja wyczerpująca w 100% założenia stylu, przy której to można siedzieć godzinami nie nudząc się w najmniejszym stopniu. Jednym słowem cudeńko za na prawdę śmieszne w porównaniu do jakości pieniądze.