Cóż my tu mamy? Ano jak sama nazwa mówi po prostu klasyczny Porter. W wersji bazowej oczywiście oraz leżakowanej w beczkach po Bourbonie. Dodatkowo podnoszącą rangę piwa jest informacja, że oba znalazły się w rankingu RateBeer w TOP50 najlepszych Porterów (#9 i #35 BA).

Jeśli chodzi o wygląd to piwa właściwie niczym się nie różnią. Czernią ani na krok nie ustępują wersjom z krajów nadbałtyckich, co zaś się tyczy piany to myślę, że spokojnie mogłaby konkurować z tą z Guinnessa serwowanego z azotowym widgetem. Równie poprawnie mamy w obu przypadkach zaakcentowane nagazowanie – różnica w porównaniu do wszelkiej maści Stoutów jest widoczna gołym okiem.

7,4%ABV Cena: 18zł (330ml)

Aromat wersji bazowej to absolutna czołówka jeśli chodzi o styl. Masa ciemnych oraz suszonych owoców, migdały, czekoladowe praliny, a nawet szczypta ogniskowego popiołu, który w większej dawce byłby przecudownym składnikiem Imperial Stoutu, tutaj jednak pełni rolę wisienki na torcie.

Ilość i różnorodność niuansów w smaku również wypada nadzwyczaj pozytywnie. Potężne uderzenie gorzkiego kakao po chwili przechodzi w łagodną, mleczną czekoladę. Tu także ujawnia się przyjemna, rzekłbym wręcz angielska chmielowa ziołowość. Całość posiada cudowny balans i lekkość – nie ma tu mowy o jakichkolwiek procentach.

7,4%ABV Cena: 60zł (375ml)
Dobra przechodzę zatem to tego co najciekawsze czyli wersji Barrel Aged.
Pierwsze niuchnięcia już zwiastują kontakt z drewnem. Oczywiście można się było spodziewać, że główna dominantą będzie wanilina. Jej profil jest jednak o tyle fajny, iż zdecydowanie bardziej idzie w stronę wytrawną, niż niejednokrotnie spotykanego słodkiego ulepku.

Prawdziwe Barrel Aged objawia się jednak w smaku. I to nie tylko dzięki jeszcze bardziej obecnych tu nutach szlachetnej wanilii. Doskonale udało się bowiem uchwycić charakter mokrego, butwiejącego lekko drewna nie dostarczając piwu nazbyt wielu tanin. Zdecydowanie podkręcona wydaje mi się także owocowość – z jednej strony nutami ciemnych winogron, z drugiej zaś wędzoną, lekko dymną śliwką. W posmaku króluje niepodzielnie również wcześniej nie spotkana kandyzowana wiśnia.

Czas na małe podsumowanie i refleksję. Oczywiście oba piwa jak widać okazały się wyśmienitymi. Doskonale rozumiem czemu wersja nieleżakowana znalazła się w tym rankingu wyżej – jest po prostu w 100% klasyczna, spełniająca absolutnie wszystkie wymagania stylu na wysokim poziomie. Barrel Aged to mała wariacja, jednak również nie pozbawiona klasy.

Swoją drogą miałem drobne obiekcje przed zakupem BA, które nawet jak na ceny piw Mikkela kosztowało nie mało. W tej kwocie spotykamy zazwyczaj zdecydowanie bardziej pokręcone piwa z różnorakimi dodatkami. Tym razem jednak nie żałuję nawet po trosze. Duńczyk dobrze wiedział w jakie beczki leje i co z tego wyszło, a cenę po prostu ustawił adekwatnie do poziomu jaki prezentuje sobą piwo. Jak widać czasem dobrze zaryzykować nieco, gdyż efekt finalny potrafi nas nie lada zaskoczyć.