Imperial Stout. Drugie najlepsze piwo Hiszpanii (coś jakbym pił naszą Bube JD :P)

12%ABV Cena: 21zł (330ml)

Barwa piwa nie pozostawia najmniejszych wątpliwości – mamy do czynienia z czarnym, niemalże smolistym RISem. Rownie miłym widokiem jest ciemnobeżowa, niemal brązowa piana, która nie poddaje się łatwo niszczycielskiej sile procentów, lecz w formie ładnego krążka oraz drobnego, lepkiego lacingu towarzyszy właściwie aż do końca degustacji.

Akcenty suszonych owoców zepchnięte na dalszy plan – Potemkin pachnie głównie gorzką czekoladą, pralinami i czarną kawą. Na drugim planie nietypowa wędzoność – z jednej strony przywodzi mi na myśl słodkie akcenty torfowych whisky, z drugiej zaś tlące się liście. Natomiast finisz tej ciekawej mieszanki okazuje się być po prostu swojską kiełbą. W tle majaczy nikła wiśnia. Nawet po ogrzaniu brak tu jednak drażniących nut alkoholowych, obecny woltaż zgrabnie dopełnia całości.

Zdecydowanie agresywniej prezentuje się smak. Tutaj już woltaż daje znać o sobie – w mym subiektywnym odczuciu nadal jednak nie jest nazbyt nachalny czy szorstki. Spora natomiast wydaje się goryczka. Poza akcentami naprawdę gorzkiego kakao i kawy, nie brak mocno popiołowej paloności. Znów także czuję wędliniarską nutę, o której nie usłyszałem ani słowa z innych recenzji. Finisz gładki i pełny, acz wyraźnie kontrowany pumperniklową kwasowością.

Bardzo niecodzienny RIS. Na pewno mocny i odpowiednio gęsty. Brak tu jednak mlecznej czekolady i towarzyszącej jej deserowości. Są za to nuty dymu, okopconego mięsa i nadpalonego drewna. Alkohol wpasowany wręcz perfekcyjnie. Zdecydowanie nie jest to wyznacznik Imperial Stoutu – raczej godna polecenia alternatywa dla typowej, niejednokrotnie nieco już opatrzonej klasyki.