Czym jest Kriek każdy choć minimalnie znający piwne style wie doskonale. Dodać mogę, że browar we wszystkich lambikach używa w zasypie przynajmniej 30% pszenicy niesłodowanej, zaś w tym konkretnym Krieku ponad 400g kwaśnych wiśni na litr. Piwo znajduje się w TOP50 swego stylu wg. RateBeer oraz może poszczycić się niejedną nagrodą (m.in. Australian International Beer Awards, Brussels Beer Challenge, World Beer Awards).

6,5%ABV Cena: 25zł (375ml)

Po nalaniu oczom ukazuje się trunek o ciemnokrwistej barwie i niemalże krystalicznej klarowności (oczywiście nie licząc pochodzącego od refermentacji osadu na dnie butelki). Różowa, drobna niczym na piwie wysycanym azotem piana utrzymuje się zaskakująco długo – aż do końca degustacji towarzyszy w postaci przynajmniej trzymilimetrowej warstewki.

W aromacie solidna owocowość przeplata się z wyraźnymi nutami końskiej derki. Nie jest to zatem jak niejednokrotnie bywa owocowy kwach, lecz pełnoprawny dzikus. Pojawia się także subtelny migdał, prawdopodobnie pochodzący od wiśniowych pestek.

Smak również nie zawodzi. Jako pierwsze kubki smakowe atakują oczywiście wiśnie. Świeże, kwaśne, w żadnym wypadku nie kompotowe. Ukryta pod nimi baza jest lekka, wytrawna a przy tym dzika (skóra, piwniczność, surowe ciasto). Wysycenie lekko powyżej średniego, na szczęście jednak nie zapychające nazbyt. Całość bardzo orzeźwiająca i pijalna.

Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Choć osobiście jestem zdecydowanie większym fanem „czystych”, nie owocowych kwasów, to tu nie zabrakło mi niczego. Piwo jest nadzwyczaj kompleksowe i idealnie zbalansowane. Jeśli chcecie w słoneczny dzień urządzić sobie piknik na trawniku, ta pozycja okaże się prześwietnym wyborem.