Postanowiłem znów coś przygotować i wbrew pierwszemu skojarzeniu nie będzie to pijana, brzydka kobieta, lecz coś, co zdenerwuje wszelakich „weganistów”, a mi przysporzy masę radości czyli mięsiwo. Tym razem jednak w formie mocno przetworzonej, oczywiście w piwny sposób.
Naszykować se:
Mięsko – u mnie poszła łata i pręga (po 300g) oraz wątroba z podgardlem (po 200g)
2 małe cebule
2 małe marchewki
Pietruszka (korzeń ma się rozumieć)
Czerstwa buła
Piwo – u mnie doskonale sprawdził się domowy, wędzony pils
2 jajka
Czosnek oraz reszta przypraw wedle uznania (sól, pieprz, ziele angielskie itd.)
Trochu smalcu
Poczynić:
Mięsko z leksza obkroić i obsmażyć na mocno rozgrzanym smalczyku wraz z cebulą. Następnie załadować do garnka, dodać resztę warzyw i zalać piwerkiem. Pogotować do miękkości – mi zeszło jakieś dwie godzinki. Tu mała uwaga: wątrobę możemy wrzucić właściwie pod koniec, wystarczy jej to w zupełności. Po odcedzeniu wywaru możemy przystąpić do mielenia, które warto przeprowadzić dwukrotnie. Na tym etapie dodajemy też wymoczoną w wywarze bułkę. Nie martwcie się – już wiela roboty nie zostało. Teraz należałoby tą pulpę ładnie wyrobić dodając przypraw i jajek. O konsystencji ciężko napisać – powinna być stosunkowo rzadka, kleista. Zbyt gęste mięsko można ładnie rozrobić dodając kilka łyżek piwnego wywaru. Pozostało jedynie napełnić przygotowaną uprzednio foremkę (papier lub bułka tarta) i umieścić ją w piekarniku. Teraz nasz wytwór powinien w ciągu półtorej godziny przejść życiową przemianę (sugerowana temperatura to ok. 180°C).
Wiem wiem, roboty z tym niemal tyle co podczas warzenia, lecz według mnie efekt końcowy przechodzi wszelkie oczekiwania.
Studzić lub wcinać na gorąco – ot co kto lubi. Ja podałem w tej drugiej wersji, wraz z zasmażanym camembertem i żurawiną. Bon appétit!