Imperial Stout z następującymi dodatkami: cynamon, wanilia, kakao, papryczki Mulato i Chipotle.

11%ABV Cena: 18zł (330ml)

Czerni piwu odmówić nie można, pijałem jednak bardziej smoliste egzemplarze o podobnym woltażu. Jasnobrązowa piana szybko redukuje się do milimetrowej warstewki – biorąc jednak pod uwagę powyższą moc piwa jestem w stanie jej to wybaczyć.

Pierwszoplanowym zapachem zdecydowanie jest cynamon. Kojarzy mi się ze świątecznymi pierniczkami (lekkie nawiązanie co tytułowego „cake”). W tle gorzkawe kakao i bardzo wytrawna wanilia. Gdzieś pałęta się także kwaskowy kokos. Chili jak i procentów właściwie nie uświadczyłem.

W smaku mamy już wszystko. Znowuż dominuje cynamon, tym razem jednak w połączeniu z ostrością papryczek wypada nader szczypiąco. Nuty czekoladowego ciasta w połączeniu z dodatkami dały efekt piwa nad wyraz świątecznego. Niestety poszczególne składowe niezbyt ze sobą współgrają, są zbyt chropowate i nieuładzone.

Lekki zawód. Dodatki teoretycznie pasujące do siebie nie zgrały się, lecz dały bardzo nieharmonijny efekt. Pomimo braku ewidentnego alkoholu piwo jest dość ostre i nieułożone. Może po roku czy dwóch leżakowania odbiór byłby zupełnie oni. Obecnie jednak to pozycja raczej tylko dla wielbicieli wszelakich wyraźnie przyprawowych Christmas Ale.