Jest to wędzony, żytni porter z dodatkiem papryczek Chipotle, Guajillo oraz Ancho.
13,2%ABV Cena: 43zł (375ml)
Nie czarny, lecz brunatny kolor już na wstępie zdradza, że mamy do czynienia nie z RISem, lecz Porterem. Na uwagę zasługuje doskonała klarowność, aby się jednak do niej dobrać trzeba sporo upić. Od początku niska, choć gęsta piana z czasem jedynie bardziej się redukuje. Na osłodę pozostawia po sobie na ściankach szkła drobny lacing.
W aromacie pierwsze co zwróciło mą uwagę to spora ziemistość, której źródła upatruję się w dodatku żyta. Paloność wyraźnie zredukowana – całość pachnie bardziej jak mocne, angielskie Barleywine. Ostrość także minimalna, ot takie kapsaicynowe muśnięcie.
Smak wręcz zaskakuje swoją złożonością. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się gorzkie kakao oraz czarna kawa. Tu także łatwo doszukać się wpływu żyta – głównie w postaci sporej, lekko wyklejającej usta pełni. Papryczki nadały wyraźnej, lecz niesamowicie krótkiej ostrości – pierwszy raz spotykam się z takim efektem. Na finiszu trochę słodkich pralin, lekko rozgrzewające procenty oraz dosłownie cień dymnej, iście popiołowej wędzonki.
Jedno z najfajniej zrobionych piw z Chili jakie miałem przyjemność wypić. Zazwyczaj paprykowa ostrość trwa bardzo długo, zaś mające ją „spłukać” kolejne łyki tylko pogarszają sytuację. Tu jest wręcz odwrotnie. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to odrobinę zbyt lekka jak na mój gust wędzoność. Nie ma jednak co marudzić, piwo jest niesamowicie kompleksowe i ciekawe.