8,5%ABV
Cena: 18zł
Temperatura serwowania: odrobinę powyżej dyszki

Kolor: Jaśniuteńka miedź o wyraźnym zmętnieniu. Przy tak mocno chmielonym piwie wcale mnie to nie dziwi.
Piana: Wysoka i tak zwiewna, że „zwiało” ją w przeciągu kilku minut. Pozostawiła jednak po sobie lepką pajęczą sieć na ściankach krośnieńskiego szkła.
Zapach: Cytrusowość wyraźnie kwaśna. Mandarynki, grejpfruty i cytryny to główne nuty. Na dalszym planie nieco łodygowa ziołowość. Dużym plusem okazało się całkowite ukrycie alkoholu – specjalnie ogrzałem resztkę pod koniec degustacji, niczego jednak nie wykazała.
Smak: Tu już tak fajnie nie było. Pijalność na średnim poziomie, głównie za sprawą ciężkiej, mulącej wręcz zbożowości. Całość ratuje rzadki, typowo mandarynkowy profil goryczki. Aftertaste jednak jest już typowo ziołowy, nie brak w nim także domieszki alkoholu.
Wysycenie: Średnie – adekwatne dla stylu.
Opakowanie: Jakoś okrutnie brzydka ta etykieta…
Komentarz: Może to odrobinę złośliwe, lecz miałem wrażenie jakbym pił typowe polskie Double IPA. Bardziej słodowe, nudne i degustacyjne, niż orzeźwiające. Tym razem browar nie oczarował mnie niczym specjalnym.