Browar określa piwo mianem Red IPA, ja jednak podążając za RateBeer zaklasyfikowałbym je raczej do Amber Ale – jako takie znajduje się tym ogólnoświatowym rankingu wysoko, bo na 16 miejscu.

5,8%ABV Cena: 12zł (330ml)

Kolorek przepięknej, ciemnej miedzi oraz niemalże idealna klarowność przypadły mi do gustu już na wstępie. Piana dość drobna, opadająca do grubego krążka i w tej postaci towarzysząca do końca degustacji. Mocnym punktem okazał się także niesamowicie lepki lacing.

Aromat to połączenie nut słodowych (ciasteczka, brązowy cukier) z rześkością cytrusowych chmieli. Pojawiają się one w postaci tak wnętrza owocu (głównie grejpfrut), jak i skórki kojarzącej się z gorzkimi pomarańczami używanymi do produkcji likieru Curaçao.

W smaku połączenie bazy słodowej z nowofalowym chmielem udało się po prostu genialnie. Lekki karmel i toffi doskonale balansowany jest przez rześką goryczkę o średnim poziomie intensywności. Idealnie także udało utrafić się z wytrawnością – może i jest to interpretacja West Coast, lecz na pewno nie w hardcorowym wydaniu.

Piwo wypośrodkowane po prostu w cudowny sposób. Nie przegięta, zalegająca goryczka oraz jak to często bywa ciężka, nudna baza z przesadnie mulącą karmelowością, lecz pozycja nad wyraz pijalna i rześka. A niech mnie – Siren kolejny już raz udowadnia swoją TOPową pozycję na liście brytyjskich browarów.