Brokreacja – Nafciarz Dukielski (data do 01.08.2016)

16°blg 6,3%ABV 60IBU
Barwa iście porterowa, pod światło ciemnobrązowa, brunatna, bardzo klarowna. Piana wysoka, drobna niczym na piwie serwowanym z azotem, ekstremalnie wręcz trwała – po kwadransie miałem nadal dobre dwa centymetry beżowych bąbelków.
Aromat oczywiście wędzony. Całkiem sporo torfu, bandaży i wcale nie takiej nadtopionej, lecz pachnącej nowością kablowej izolacji. W tle przypalany karmel, słodowość oraz miód gryczany – ot ślady utlenienia.
Smak przywitał mnie zaskakującą wytrawnością. Nie brak gorzkiej czekolady, kakao oraz czarnej kawy. Nuty wędzone wyraźne, acz nie przytłaczające.
Niemalże rok po terminie przydatności do spożycia piwo prezentuje całkiem niezłą formę i przyjemnie się starzeje. Sporo mówi się o zaniku nut wędzonych w piwach leżakowanych, a tymczasem mam zupełnie inne odczucia – zmienia się sam profil, intensywność jednak wcale nie redukuje się tak bardzo. Tak czy inaczej jest to zdecydowanie jedno z najlepszych polskich piw wędzonych.

Nafciarz Dukielski (data do 05.11.2017)

16°blg 6,3%ABV 60IBU Cena: 9,60zł (500ml)
Właściwie piwo wygląda prawie identycznie jak poprzednik. Jedynie piana wydaje się nieco mniej trwała – utrzymała się jakieś 5 minut, na pocieszenie zostawiając masę lepkich koronek.
Piwo pachnie niestety ciut mniej intensywnie. Znacząco większy jest także udział wszystkiego poza wędzonką – pumpernikiel, gorzkawy karmel, brązowy cukier itd. Sama wędzonka nieco łagodniejsza, niezwykle przy tym jednak szlachetna i zbalansowana.
Podobne odczucia mają miejsce w kwestii smaku. Kosztem torfu w piwie znalazło się więcej bazy. Piwo jest też zdecydowanie bardziej palone, przypomina wręcz pod tym względem wariację na temat Stoutu.
Nowa warka nieco mniej przypadłą mi do gustu. Brak mi tu pełni oraz torfowej słodyczy. Nadal piwo jednak trzyma naprawdę wysoki poziom. Nieco niższa wędzoność może przypaść do gustu szczególnie rozpoczynającym przygodę z wszelakimi Peatedami.

Imperialny Nafciarz Dukielski

24°blg 10%ABV 75IBU Cena: 19zł (330ml)
Piwo wyraźnie ciemniejsze od podstawowej wersji, nadal jednak nie smoliście czarne, raczej barwą przypominające portery bałtyckie. Piana wymagała agresywnego wymuszania, lecz w postaci milimetrowej warstewki towarzyszyła mi przez resztę degustacji, ładnie znacząc przy tym swą obecność na ściankach szkła. Swoją drogą mam podejrzenia, że mocna wędzoność destruktywnie na nią wpływa.
Imperialna wersja pachnie oczywiście przede wszystkim torfem. Nie jest on jednak w żadnym wypadku jednowymiarowy. Poza sporą dawką nut izolacji i apteki, udało się wkomponować masę słodkiej czekolady, ciasta brownie czy też toffi. Alkohol doskonale zamaskowany.
Smak nie odstaje jakością ani na krok. Jest torfowo, bardzo kawowo i deserowo. Najbardziej jednak urzeka obłędnie miękka faktura, którą w dużej mierze piwo zawdzięcza bardzo niskiemu wysyceniu. Procenty ujawniają się jedynie pod koniec picia w postaci delikatnego rozgrzania przełyku.
Ciężko mi odnieść się do faktu, że Imperialny Nafciarz zajmuje obecnie 2 miejsce w kategorii Smoked na RateBeer. Bardzo lubię wędzonki i przyznam, że wybitnych piłem sporo, jak również z powodzeniem warzyłem, powyższy egzemplarz jak najbardziej ląduje w tym zaszczytnym gronie.

Imperialny Nafciarz Dukielski Laphroaig Barrel Aged

24°blg 10%ABV 75IBU Cena: 50zł (330ml)
Dobra, przechodzę do wersji leżakowanej, czyli teoretycznie najciekawszej.
Barwa i pienistość właściwie identyczna ze zwykłą wersją imperialną, choć nie pierwszy już raz mam wrażenie, że beczka negatywnie wpłynęła na pianę oraz lacing.
Aromat został dodatkowo podbity wędzonką. Z jednej strony fajnie – bandaże, asfalt i przypalona izolacja są wręcz obłędne, z drugiej niestety przysłonięta została sama deserowa baza, przez co piwo stało się nieco zbyt jednowymiarowym.
Spotęgowanie nut szpitalnych nie ominęło także smaku. To jest po prostu torfowa petarda. Czuję się jakbym wcinał koktajl z torfowej whisky i podkładów kolejowych siedząc jednocześnie za sterami wytwórni masy bitumicznej. Aftertaste zaskakująco tytoniowy, popielniczkowy, pozostawiający wytrawną suchość i dymność. Dla fanów wszelakich Peated Ale to po prostu raj na ziemi.
Wersja BA to całkowicie bezkompromisowe piwo. Kosztem smaczków czekoladowych, nut kawy i chlebowej słodowości wprowadzono obłędną wędzoność destylatu wprost z Islay. I choć poniekąd podzielam zarzuty odnośnie jednowymiarowości efektu finalnego, to nie potrafię pohamować mego zachwytu torfowym profilem. Duklo i Brokreacjo – to był najlepszy Peated w mym życiu.