Ot Imperial Stout. Tym razem chyba nie trzeba dodawać nic więcej.

12%ABV Cena: ok 60zł (650ml)

Bardzo ciemna, niemalże smołowata barwa nie pozostawia złudzeń co do stylu. Beżowa piana utrzymuje się w postaci cieniutkiej warstewki przez dobre kilka minut. Potem niestety wymaga wznowienia przez szybsze zakręcenie piwem w szkle – nic nadzwyczajnego przy tym woltażu.

Zaskakująco nikły okazał się natomiast aromat. Pojawia się sporo paloności, ciut popielniczki oraz pieczonego jabłka (co niezbyt przypadło mi do gustu). Całość jednak zdecydowanie zbyt mało intensywna. Dobrze, że chociaż udało uniknąć się nut alkoholowych – te obecne są bardzo delikatne i subtelne.

Smak to połączenie potężnej owocowości (głównie kandyzowana wiśnia) z nutami ciemnymi w postaci słodów palonych, pumpernikla, a nawet lekkiej wędzoności przypominającej tlące się liście. Alkoholowe rozgrzewanie właściwie nie występuje. Całość zaskakująco lekka w odbiorze i co dziwnie brzmi w przypadku RISa naprawdę pijalna.

Całkiem fajne piwo, głównie we względu na balans oraz stonowanie całej kompozycji, Spodziewałem się czegoś znacznie agresywniejszego. Jednak z uwagi na niezbyt intensywny aromat czuję delikatny niedosyt. W związku z tym Even More Jesus zaliczam w poczet bardzo solidnych średniaków, nie zaś topowych piwnych petard.