Kolejny już Imperial Stout szwedzkiego browaru z dodatkiem aromatów.

11%ABV Cena: 32zł (330ml)

Wizualnie wszystko oczywiście na swoim miejscu – smolista, nieprzenikniona czerń oraz choć wymuszana, to jednak całkiem trwała piana o orzechowej barwie, oraz bardzo przyzwoitej lepkości względem ścianek mego piwnego naczynia.

Wszelakie naturalnie sztuczne, czy jak kto woli sztucznie naturalne aromaty jak zwykle robią spore wrażenie. Tak jak to miało miejsce w przypadku Yellow Belly głównym skojarzeniem są lody bakaliowo-orzechowe. Nie brak mleczności, słodkiej kawy oraz deserowej bezy. Całość na maxa intensywna, zakrywająca wszelakie ślady wysokiego przecież woltażu.

Nadzwyczaj podobnie ma się kwestia smaku. Jest on właściwie odzwierciedleniem roztopionych lodów polanych likierem kawowym. Potężnej słodyczy nie jest w stanie przeciwstawić się majacząca w tle paloność czy też niemalże nie rozgrzewający alkohol. W miarę ogrzewania Pecan Mud nie zyskuje wiele – nadal oferuje niesamowicie orzechową ferie doznań (ta jednowymiarowość jest niestety jednak dla mnie sporym minusem).

Przyznam się, że coraz trudniej mi się odnosić do tego typu piw. Z jednej strony nie sposób nie docenić kunsztu wykorzystania aromatów i co za tym idzie osiągnięcia na prawdę spektakularnych efektów. Z drugiej jednak takie aromatyczno-smakowe „kopy” coraz mniej mnie kręcą i na dłuższą metę bardzo nudzą. Nie tylko zamówienie kolejnego takiego piwa, ale także dopicie butelki 0,33l jest dla mnie trochę nużące. Rozumiem jednakże w zupełności, że i tego typu doznania mogą mieć swoich wiernych fanów. To właśnie dla nich ta pozycja. Ja po wersję Barrel Aged z pewnością nie sięgnę.