Określenie trunku o tym woltażu Imperial Stoutem to dla mnie lekko naciągana kwestia. Myślę, że rozpatrzę go zatem raczej w kategorii FESa.

8%ABV Cena: 14zł (330ml)

Zaczynając od barwy – już na pierwszy rzut oka widać, że smolistej czerni tu nie uświadczymy. Jest zdecydowanie bardziej brunatna, porterowa. Piana po wymuszeniu dość obfita, ładnie koronkująca na ściankach, lecz niezbyt trwała – do końca degustacji towarzyszyła mi w postaci cieniutkiego krążka.

Prym w aromacie wiodą deserowe, kandyzowane wiśnie. W ślad za nimi podąża gorzkie kakao oraz dosłownie szczypta, kwaśnej, zimnej już kawy. Procentów oczywiście doszukać się nie sposób, lecz całość też nie powala nadmierną intensywnością.

Moc tych doznań zdecydowanie zyskuje w smaku. Spora ilość pralin, proszkowego kakao i paloności, ale także owoców leśnych w postaci malin i jeżyn nie pozostawiają wiele do życzenia. Nie brak także goryczki idealnie kontrującej średniowysoką pełnię. Wysycenie niskie, miękkie, jak najbardziej adekwatne dla stylu.

Spodziewałem się takiego Baby RISa. I właściwie poza jednak odrobinę brakującymi procentami oraz nieco zbyt krótkim posmakiem cała reszta jak najbardziej wpasowuje się w ramy stylowego Imperial Stoutu. Świetna pozycja jeśli masz ochotę na ciężki kaliber pod względem smaku, lecz niekoniecznie alkoholu.