Jest to owsiany Imperial Stout z dodatkiem kawy pochodzącej z pobliskiej palarni Koppi.

11,5%ABV Cena: 22zł (330ml)

Barwa oczywiście smoliście czarna, całkowicie nieprzejrzysta. Dopiero pod koniec mogłem ocenić całkiem niezłą klarowność. Piana choć przepięknie ciemnobrązowa, to niestety znikająca w oka mgnieniu (cudem udało mi się ją jeszcze złapać na zdjęciu).

Chyba nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że aromat jest głównie kawowy. Czarna, lecz nie gorzka kawa, sporo orzechów włoskich, nutka popiołu, przypalonego karmelu oraz pumpernikla. Czytałem opinie o gryzącym alkoholu lecz tu go nie odnalazłem – jest całkiem nieźle przykryty jak na swoją moc.

W smaku już jest nieco agresywniej. Doszło sporo likierowej, tudzież kandyzowanej wiśni, gorzkiej, deserowej czekolady, nieco drzewnych tanin i ziemistości. Poprawne, niskie wysycenie, acz samo body mogłoby być gęstsze (obstawiam dość mocne odfermentowanie). Wszystko dość sowicie skropione rozgrzewającym, lecz nadal na szczęście całkiem szlachetnym alkoholem.

Bardzo dobry, chociaż nie wiem czy nie aż nazbyt kawowy RIS. Drobne minusy jak zbytnia dla „owsianki” wytrawność czy charakterny woltaż jestem w stanie wybaczyć. Osobiście jestem raczej zwolennikiem pozostawienia wyboru konsumentowi – leżakować czy pić na świeżo. Jeśli zatem macie dość delikatne przełyki polecam Snoutjuice zakopać w piwniczce na rok czy dwa.