Jest to Abt/Quadrupel leżakowane w beczkach po Woodford Reserve, czyli amerykańskim Bourobnie z Kentucky (Labrot & Graham ). TOP50 w swoim stylu według RateBeer.

11%ABV Cena: 20zł (330ml)

Przepięknie klarowna, ciemno miedziana, niemalże wpadająca w brąz barwa robi nie lada wrażenie. Piana jak to w porządnym „belgu” obfita, lecz niestety zupełnie nietrwała – po 30 sekundach z sykiem redukuje się do krążka cieńszego niż łepek szpilki.

Dużo ciekawsze doznania przychodzą wraz z aromatem. Pierwsze skrzypce gra tu genialna baza, a mianowicie suszone owoce w postaci rodzynek, fig, żurawiny i śliwki (nie wędzonej, lecz kwaśnej). Nie brak także wkładu beczki w postaci wyraźnej, acz nie nazbyt słodkiej waniliny. Wraz z ogrzaniem ujawnia się ziemistość oraz subtelne, likierowe procenty.

W smaku mamy połączenie quadowej mocy z mokrym drewnem. Masa owocowego suszu, wytrawnego karmelu, mokrego drewna, ziemi oraz miodu powala. Piwo jest niesamowicie bogate, pełne niuansów ujawniających się wraz z czasem, zmianą temperatury i natlenieniem. Co zaś się tyczy woltażu – jest lekko zaznaczony, a przy tym idealnie zgrany z potężnym body.

Struise słynie ze swych mocarzy (Pannepot, Cuvee Delphine czy Tsjeeses), więc me oczekiwania wobec Amatusa były spore. To jednak co zastałem w szkle przerosło je znacząco. Zdecydowanie najlepszy Struise oraz Quadrupel jaki miałem okazję pić – wybaczcie Westvleteren i Bernardus (Buby jeszcze przede mną). Aż chyba nabędę kolejne egzemplarze, niekoniecznie na leżak.