Żytnie Imperial IPA z dodatkiem imbiru oraz zestu z 200 pomarańczy.

9%ABV Cena: 13zł (330ml)

Piwo zaskakuje niemalże idealną klarownością (minimalna opalizacja). Zbliżona do bursztynu barwa kojarzy mi się z angielskimi interpretacjami stylu. Ładnie natomiast wypada piana – zwiewna, drobna i niesamowicie lepka.

Moja butelka czekała kilka tygodni na swą kolej, co odbiło się negatywnie na aromacie w postaci nut typowo miodowych. Dodatek imbiru delikatny, lecz wyczuwalny, ciut pikantny – jednak mi osobiście kompletnie tu nie pasuje.

Smak ani po pierwszym, ani też po dziesiątym łyku nie urzeka goryczką. Jest wręcz trochę mdło i nazbyt słodko. Sytuacji nie poprawia zdecydowanie zbyt niskie wysycenie. Odrobina grejpfruta oraz syropu klonowego nie uczynią w mych oczach z tego trunku okazu wybitnego.

Może po części to kwestia zwlekania z degustacją, lecz mam prawo powróżyć, iż piwo miesiąc temu nie było diametralnie innym (na plus). Z przykrością muszę stwierdzić, że to najsłabszy egzemplarz ze stajni szkockiego browaru jaki przyszło mi do tej pory testować.