Jedna z trzech wersji kultowego już Imperial Stoutu, której receptura oparta jest na poszczególnych piwach kooperacyjnych browarów.

36°blg 16%ABV 100IBU Cena: 30zł (250ml)

Chyba nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że barwa jest rzeczywiście smoliście czarna. Pianę trzeba mocno wymuszać, lecz nawet ta którą udało mi się zbudować opadła do nikłej obrączki w przeciągu kilku minut. Myślę jednak, że przy tej mocy jest to kwestia całkowicie wybaczalna.

Aromat to mieszanka potężnej owocowości z deserową czekoladą. Bez problemu doszukać się można wiśni, jeżyn, malin, a także jagód czy ciemnych winogron. Słodycz została jednak skontrowana sporą dawką gorzkiego kakao. Procenty obecne, lecz nadzwyczaj delikatne i subtelne.

Nie mniej ciekawie prezentuje się smak. Także tu prym wiodą owoce, które w połączeniu z palonymi słodami wniosły całkiem sporą kwaskowość. Wraz z lekko rozgrzewającym alkoholem przeciwstawia się ona bardzo pełnemu body. Nie brak orzechów, karmelu, mocno palonej kawy oraz ziołowej chmielowości.

W kategorii piwa nieleżakowanego i bez dodatków wypada nadzwyczaj pozytywnie. Szczerze mówiąc jednak poza całą swoją solidnością nie oferuje nic spektakularnego. To po prostu bardzo dobry RIS. Warto jednak mieć na uwadze, że całą tytułową trójkę oraz wersje kolaboracyjne należy odpowiednio poleżakować, aby uniknąć zawodu młodą, niezbalansowaną i ostrą w odbiorze jeszcze warką. Tak czy inaczej warto było.