Russian Imperial Stout z dodatkiem kokosa oraz aromatów.

25°blg 10,5%ABV 50IBU Cena: 15zł (330ml)

Barwą piwo nie odstępuje od klasycznych ram stylu – może nie jest to kompletna smoła, czerni odmówić mu jednak nie sposób. Piana w ciągu kilku minut redukuje się z bardzo obfitej do kilkumilimetrowego krążka. Pozostawia po sobie sporo beżowych koronek.

W aromacie zdecydowany prym wiedzie tytułowy kokos. Nie do końca jednak przypomina mi ten znany głównie z beczek po koniaku, jest zdecydowanie bardziej kwaskowy i wytrawny. Na dalszym planie czai się sporo mlecznej czekolady, wafli orzechowych oraz szczypta waniliny. Nijak odnaleźć tu nie mogłem zadeklarowanych procentów.

Smak zdecydowanie kontynuuje przygodę z płynnym Bounty. Słodkie kakao oraz gęste toffi zostały delikatnie skontrowane subtelną, krótką palonością oraz kwaskowością ciemnych słodów. Także tu brak jakiegokolwiek alkoholu, co w połączeniu z niskim, miękkim wysyceniem daje nadzwyczaj kremowy, słodki efekt (na szczęście nie jest on nieprzyjemnie mulącym).

Pozycja zdecydowanie deserowa, skierowana do wielbicieli wszelakiej „słodyczki”. Chociaż osobiście bardziej gustuję w pozycjach agresywniejszych, nie mógłbym nie docenić świetnego odwzorowania kokosa oraz relatywnie wysokiej jak na tę pełnię pijalności. Na temat podbijania aromatów się nie wypowiem – ten temat już był wałkowany setki razy. Warto jednak pod rozwagę wziąć także cenę, gdyż w tej kategorii hiszpański Coco Stout jest prawdziwym sztosem.