Kolejna wariacja tegoż piwa, tym razem z dodatkiem kawy Kenya Tegu AA. TOP50 w Porterze według RateBeer.

7,8%ABV Cena: 17zł (330ml)

Barwa jak w wersji klasycznej – ot ciemnobrunatna, klarowna. Wysoka i sycząca głośno piana opada po kilku minutach, by już do końca degustacji towarzyszyć mi w postaci kilkumilimetrowej warstewki. Pozostawia ładne koronki.

Muszę przyznać, że aromat mnie lekko zaskoczył. Pierwszą bowiem wyczuwalną nutą nie jest kawa, lecz mocna owocowość w postaci musu z malin i poziomek. Czarny napar ujawnia się dopiero po chwili, jednak nadal tłumiony jest przez inne ciekawe nutki takie jak ziemistość, tytoń i lekka paloność.

Zdecydowanie klasyczniej ma się kwestia smaku. Gorzkie kakao, praliny, suszona, nieco dymna śliwka oraz karmelizowany cukier to cechy właściwie typowe dla stylu. Odrobinę zbyt wysokie jak na jego ramy okazało się nagazowanie – stąd też najprawdopodobniej wysokość i głośność piany.

Trzecie już pite przeze mnie wcielenie Must Kuld (pozostało mi jeszcze dopaść Raspberry i Bourbon) okazało się najlepszym jak do tej pory. Nadal jednak pozostawia pewien niedosyt i nie jest w stanie wywindować Põhjali na szczyty listy moich ulubionych browarów. W kategorii solidnej pozycji za niedużą kasę należy się jednak uznanie.