Moja ulubiona seria zmieniła nieco szatę graficzną. Tym razem mamy na tapecie solidnego RISa leżakowanego po mocno torfowym Whisky czyli Adrbegu.

25,5°blg 11%ABV 90EBU Cena: 21zł (330ml)

Barwa to oczywiście klasycznie już nieprzejrzysta czerń – jaśniejsze odstępstwa od tego stanu skutkowałyby wyraźnym minusem. Piana wymagająca lekkiego wymuszania, lecz pomimo tego drobna niemal jak na azocie oraz całkiem lepka.

Aromat zaskakuje wręcz wędzonością. Zazwyczaj nawet torfowa beczka nie jest w stanie nadać mocno wędzonych nut. Tu natomiast bez dwóch zdań nie brakuje bandaży oraz jemu podobnych szpitalnych klimatów. Imperialnej bazy niewiele – ot szczypta gorzkiego kakao, popiołu oraz subtelne procenty.

Smak jeszcze bardziej atakuje destylarnią. Podkłady kolejowe i tlące się kable to główne dominanty. Nie brak także mlecznej czekolady, odrobiny leśnych owoców oraz nieco alkoholowych pralin. Całość jednak zaskakująco lekka (to raczej plus), bez tendencji do ewoluowania podczas degustacji (tu jednak niestety zdecydowanie in minus).

Bardzo poprawny Smoked Stout. W życiu bym jednak nie powiedział, że tak potężną wędzoność może wnieść sama beczka. Oni po prostu musieli tu coś dymnego sypnąć. Zabrakło mi jednak nieco samej bazy w tym wszystkim oraz fajnego drewna które zazwyczaj oferuje beczka. Tu pod natłokiem torfu nieco to podupadło. Pomimo tego warto wydać 2 dyszki na taką pozycję.